Drogi Przyjacielu!
Rdzewieje mi dusza. Czuję to.
Niebo nade mną lśni zachwycającym błękitem. Ale ja drżę.
Wiatr baraszkuje na łąkach. Lecz jego chłodny oddech mam na karku każdego wieczoru.
Ptaki krążą wysoko i ćwierkają. Wiem jednak, że wygwizdują mój marsz żałobny.
Nie chcę położyć się w zimnym piachu i zamykać oczu. Nie chcę zwęszyć gnijących liści, upchanych między kolejnymi zwłokami. Nie chcę odchodzić.
Ale ten deszcz... A może tylko łzy? Płyną żwawym strumieniem po bladych policzkach, aż do samej duszy, przeszywając mnie na wskroś...
I przykrywa mnie złowróżbna śniedź. Śniedź Ostateczna.
0 komentarze:
Prześlij komentarz