Wiję się w spazmatycznym tańcu, a słońce wiruje przed zmęczonymi oczyma. Skrawki Twego szeptu pieszczą mi uszy, choć nie widziałam Cię od lat. A dziś, nagle stajesz w moich drzwiach. I oczekujesz, że wpadnę Ci w ramiona? Z radością zaparzę słodką herbatkę i do ust przywrę, niczym najgorsza pijawka?
Nie licz na to, kochany. Prędzej zepchnę Cię z mostu do, czupurnie falującej, rzeki. Albo sam zemrzyj mi na kolanach. Twe stygnące zwłoki ozdobią mój kilim.
Nie licz na to, kochany. Prędzej zepchnę Cię z mostu do, czupurnie falującej, rzeki. Albo sam zemrzyj mi na kolanach. Twe stygnące zwłoki ozdobią mój kilim.
0 komentarze:
Prześlij komentarz